piątek, 25 października 2013

Nowości :)

Troooszkę dawno mnie tu nie było ;) Po 2 tygodniach w Grecji od razu rzuciłam się w wir pracy,czego efekty zobaczycie na zdjęciach.Nie mam czasu nawet na sen,sypiam po 4 godziny dziennie,ale oczywiście jakieś zakupy zawsze się da wcisnąć w grafik :D zwłaszcza jeśli pracuje się 5 minut drogi pieszo od Galerii Katowickiej.Strasznie się cieszę z powodu tego nowego centrum handlowego.W końcu nie trzeba jechać najpierw autobusem,a potem tramwajem,żeby się dostać do Silesii.Po za tym Galeria jest mniejsza w obwodzie,dlatego mniej się męczę na zakupach tam,niż w SCC gdzie trzeba się nałazić,bo wszystko jest rozłożone na jednym piętrze.W Galerii dużą rolę pełnią ruchome schody.Zawsze ubolewałam,że w Agorze Bytom nie ma Bershki,Zary i Douglasa,bo wolałam tam robić zakupy,niż w rozłożystej SCC.Teraz mam swoją ukochaną Galerię Katowicką,która łączy funkcjonalność Agory z asortymentem SCC :D
 Mój nabytek miesiąca.Oficerki Wojasa z kryształami Swarovskiego.
 Prawda że cudowne?Zakochałam się z nich odkąd pierwszy raz je zobaczyłam.Są mega wygodne,lekkie w noszeniu.Są też ciepłe,ale nie przegrzewa się w nich noga.Aż nie chce mi się ich rozbierać jak wracam do domu :D
 Moje ważniejsze zakupy.Gdybym miała sfotografować wszystko,co kupiłam,kadr by tego nie objął xd
 Kultowa maskara Lancome Hypnose Drama w zabawnym limitowanym opakowaniu,zaprojektowanym przez Albera Elbaza.Daje naprawdę ekstremalny efekt bez grudek i sklejania.Kocham ją również z powodu szczoteczki,która robi piękny efekt kociego oka.
 Clinique Blushing Blush Powder Blush.Uwielbiam ten róż za jego trwałość,maleńkie drobinki które na twarzy się nie odznaczają,ale dodają świeżości i cudowny kolor-mój to Precious Possy.Można stopniować jego kolor,dodając kolejne warstwy,a nic się nie ściera ani nie waży.Ideał.Kupiony w Sephorze w cenie 135 zł.
 Cienie Inglot.Za całość razem z kasetką zapłaciłam 39 zł.
 Estee Lauder Sumptuos Extreme Mascara.Jest niesamowita jeśli chodzi o rozdzielanie rzęs.Nic się nie kruszy,nie klei,nie robią się żadne grudki.Szczoteczka jest bardzo precyzyjna.Daje mega naturalny efekt na rzęsach,według mnie bardziej wydłuża niż pogrubia.Kupiłam tą miniaturę w zestawie z gównianym kremem za 39 zł w D. :D Kiedyś na pewno skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie.
 Tak,wiem że trzech kroków używa się wszystkich razem,ale zamierzam dokupić mydełko i emulsję w sobotę.Wczoraj nie miałam do tego głowy,znalazłam tylko lotion a nie chciało mi się dalej szukać :D W Douglasie zapłaciłam 75 zł.Krem odżywczy Biodermy wyhaczyłam na promocji w Super Pharmie za 10 zł!Maska wygładzająca Dermiki kosztowała 25 zł w D.

Te 3 miniatury Cłinique kupiam w zestawie z kosmetyczką.Wszystko przypadło mi do gustu.Krem pod oczy jest mega gęsty i już po kilku dniach używania go moje oczy wyglądają lepiej.Peeling ma bardzo ostre i małe drobinki,ściera bardzo mocno.Nakładam go mokrymi palcami na suchą skórę,dzięki temu lepiej szoruje.

A największym wymiataczem jest to małe serum.Chyba kupię pełnowymiarowe opakowanie.Nic nie potrafiło ruszyć moich podskórnych grudek,a teraz z dnia na dzień jest ich mniej!To normalny cud :D

Krem pod oczy Estee Lauder jest bardzo przeciętny.Kupiłam go w zestawie z maskarą która jest cudowna,ale to mazidło nic nie robi,poza rozsiewaniem drobinek brokatu po twarzy.
 Moje kochane!Idealne na tą porę roku.30 ml za 225 zł,kupione w Sephorze.
 Kultowe Juicy Tubes w kolorze Peche.Na ustach daje piękny połysk z delikatnym brzoskwiniowym kolorem,jest niesamowicie wydajny i trwały.Kupione w Sephorze za 99 zł.
 Clarins Skin Illusion w kolorze Amber i korektor rozświetlający Sephory w kolorze Medium.Cudownie kryje wszystkie sińce pod oczami(z czym zaczęłam się borykać odkąd pracuję na noc) i rozświetla spojrzenie.Kupiony za 59 zł.Podkład jest leciutki,pachnący melonami,niewidoczny na skórze ale wyraźnie poprawiający jej koloryt.Nie zakryje przebarwień czy blizn,ale widocznie upiększa.Kupiłam go w Douglasie za 149 zł.
 Juicy Tubes na moich krzywych wargach.Już w przyszłym tygodniu nie będą tak niesymetryczne i małe ;)
 Futrzana kamizelka z House'a.Ostatnio zaczęłam lubić ciepłe,wiejskie rzeczy :D Jest taka milusia! (|nie zwracajcie uwagi na mój pokój w stanie remontu)
Apart :) Jestem zakochana w tym łańcuszku i wisiorku.


A tak po za tym,zauważyliście,jaki mam piękny kolor ścian i podłogę? :D Sama wybierałam i jestem totalnie zauroczona moim nowym wystrojem.Jutro jeszcze tylko skręcimy resztę mebli z Ikei i wszystko będzie idealnie :D

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Pielęgnacja włosów.

Moje włosy nigdy w życiu nie były krótsze niż do ramion,a przez większość swego żywota-miały długość do pasa.Nie miały więc lekko ;) Są naturalnie czarne,grube,twarde,ogólnie to przypominają w dotyku koński ogon.Są też niskoporowate-co znaczy,że łuski włosa przylegają do siebie ściśle,przez co wolno przyswajają wilgoć i wolno ją oddają.

W pewnym okresie mojego życia,obcięłam włosy do ramion i zafarbowałam na paskudny kolor,zaczęłam też je prostować.Szybko stały się zniszczone,wchłaniały więcej wilgoci z powietrza,stały się kręcone.Z tego powodu myślałam przez ostatnie kilka lat,że tak ma być,że mam kręcone włosy i kropka.Gdy tylko wprowadziłam im lepszą pielęgnację i zaczęłam o nie dbać,okazało się że skręt coraz bardziej się wygładza.W tym momencie są delikatnie falowane.Kręcą się tylko wtedy,gdy dam im wyschnąć naturalnie po kąpieli w jeziorze lub morzu.

Gdy odkryłam,że moje włosy wcale nie są aż tak podatne na wilgoć i kręcone,jak myślałam,mają się coraz lepiej.Wprawdzie jestem uzależniona od używania gorącej temperatury do ich stylizacji,ale staram się to rekompensować intensywną pielęgnacją.

Jak wygląda cały mój rytuał dbania o włosy?
-wieczorem nakładam na włosy i skórę głowy olej kokosowy lub Vatikę
-rano myję włosy szamponem bez silikonów
-po użyciu szamponu,nakładam głęboko odżywczą maskę bez silikonów
-spłukuję maskę i nakładam odżywkę z silikonami
-spłukuję odżywkę,suszę włosy,prostuję,a na koniec nakładam kropelkę oleju kokosowego na końcówki

A czego używam obecnie? :)

1.Syoss,szampon bez silikonów,parafiny i parabenów.

Moim zdaniem szampon ma za swoje zadanie dobrze oczyszczać,dlatego wybieram ten bez silikonów.Nie demonizuję tych składników,jak to robi wiele osób,ale nie chcę dopuścić do tego,by silikony nadbudowały się na włosach,ponieważ wtedy odżywcze składniki nie mają szans w nie wniknąć.Syoss jest wydajny,ma prosty skład,dobrze się pieni i świetnie oczyszcza-czegóż chcieć więcej?Nie łudźmy się,że szampon naprawi nam włosy.Grunt,żeby ich nie niszczył ;) Często jest w promocji-ok 10 zł za 500 ml.To się opłaca!

2.Efavit,olej kokosowy.

To ten śmieszny słoiczek w dolnym prawym rogu zdjęcia,który w ogóle nie wygląda na kosmetyk.I nic dziwnego,bo ten olej znajduje zastosowanie nie tylko jako nawilżająca maska do włosów,balsam do ciała czy perfumy w kremie(mhmmm ten zapach!).Używam go też do pieczenia omletu na słodko.Jeśli chodzi o włosy-olej kokosowy jest idealny dla włosów niskoporowatych,ma to jakiś związek z tym,jak wnika on w łuski włosa,nie znam się na tym,ale wiem,że odkąd go używam,moje włosy wyglądają coraz lepiej.Nakładam go na noc na całe włosy,łącznie ze skórą głowy,a rano normalnie je myję.Włosy po takiej nocnej masce są lejące,błyszczące i po prostu szczęśliwe ;) Ten olej kokosowy jest zimnotłoczony(nierafinowany),czyli posiada wszelkie dobroczynne właściwości i zachowuje cudowny zapach kokosa.Kocham go tak bardzo,że czasem siedzę kilkanaście minut z nosem w słoiku ;) Do ciała używam go na mokrą skórę zaraz po prysznicu,dzięki temu wchłania się,pozostawiając pachnące egzotyką i nawilżone ciało.

Kupiłam go w delikatesach Społem w Agorze :) 200 ml kosztuje 15,50 zł.

3.John Frieda,odżywka nawilżająca dla brunetek.

Mój hit od 3 lat,odżywka z silikonami którą zawsze używam na koniec mycia włosów,by je zabezpieczyć.Skład nie jest wspaniały,nie zawiera multum ekstraktów i olei(z tego co pamiętam to ma tylko 1 olej).Mimo wszystko,sprawia że włosy stają się nawilżone,gładkie,błyszczące,o wiele miększe w dotyku.Pogłębia też kolor włosów.Pachnie ślicznie czymś mleczno-kokosowym.Jest gęsta i bardzo wydajna,nie spływa z włosów,wystarczy nałożyć jej odrobinę.To najdroższa rzecz do włosów,której używam,ale jeszcze nie znalazłam równie dobrej,silikonowej odżywki.Widocznie poprawia stan włosów.Pochlastam się,jeśli ja wycofają ;)

Kiedyś dostępna była tylko w Sephorze,teraz jest też w Rossmannie i Super-Pharmie.Kosztuje zwykle 35 zł,ale często można dorwać ją w promocji-obecnie jest -50% na całego Johna Friedę w SP :) 

4.Dabur Vatika,olej kokosowy wzbogacony wyciągiem z amli,henny i cytryny

Powód,dla którego kupiłam olej kokosowy z Efavitu.Moje włosy pokochały Vatikę,ponieważ działa identycznie jak ten olej.Po za tym,że olej nie rozjaśnia mi włosów,a Vatika tak,z powodu zawartości cytryny.Ten fakt,podobnie jak jej zapach mnie odrzuca.Vatika niestety nie pachnie naturalnym,pięknym zapachem tego orzecha,tylko wali chemicznym,sztucznym kokosem,zmieszanym z zapachem cytrynowej kostki do kibla(ktoś idealnie to określił na KWC) ;) Nie mam zielonego pojęcia,czy kupię ją ponownie,ponieważ mimo cudownego działania,nie podoba mi się to rozjaśnienie włosów.Kocham jednak włosy po jej użyciu,w dodatku skóra głowy też mi jakoś lepiej po niej wygląda.Bardzo polecam blondynkom z powodu tego rozjaśniania,bo to jedyne poważne 'ale' które do niej mam ;) Chyba,że ktoś będzie rzygał z powodu tego zapachu.Jedni go kochają,drudzy nienawidzą.

Zamówiłam butelkę 120 ml za 11 zł w Minti Shop.Nie widziałam Vatiki nigdzie stacjonarnie,przynajmniej w Polsce.

5.Alterra,maska do włosów z granatem i aloesem.

Piękny skład,same naturalne składniki i oleje,większość nawet certyfikowana.Mimo tego,że alkohol w składzie może przerazić,nie ma się czego bać.Ta bardzo gęsta i bardzo pachnąca maska do włosów bez silikonów to cudo natury.Zaczęłam jej używać w Hiszpanii,kiedy codziennie męczyłam włosy słońcem i wodą.Dzięki niej nie wyglądały jak katastrofa,gdy już wróciłam do domu ;) Bardzo odżywia włosy,dzięki zawartości mnóstwa olejów i roślinnych wyciągów.Nakładam ją na oczyszczone z brudu i silikonów włosy,by składniki dobrze się wchłonęły.

Kosztuje śmiesznie mało jak na ekologiczny kosmetyk,bo ok. 10 zł bez promocji.

6.Cece,odżywka czereśniowa z keratyną.

Używam jej czasem,właściwie po to,by ją w końcu zużyć.Ma śliczny zapach czereśni,krótki skład,ale po za delikatnym wygładzeniem,nie robi z włosami nic szczególnego.Dostałam ją w prezencie od Dani,bo obie kiedyś napaliłyśmy się na ten zapach ;) Kosztuje ok.11 zł.

7.Schauma,odżywka z kokosem i masłem shea.

Tak samo jak wyżej,ładnie pachnie kokosem i troszkę wygładza,ale używam jej tylko po to,żeby ją skończyć.Nie lubię wyrzucać pełnych produktów ;) Kosztuje ok. 8 zł.

Wiem,że to wszystko wydaje się być czasochłonne,ale naolejowanie włosów zajmuje mi wieczorem może 5 minut.W wakacje mam dużo czasu,w roku szkolnym olejowałam włosy tylko w weekendy.Zawsze jednak można jakoś pogodzić dbanie o włosy z innymi obowiązkami.Dla chcącego nic trudnego!





niedziela, 4 sierpnia 2013

Remington Pearl (S9500)

W związku z wyjazdem,postanowiłam kupić sobie nową prostownicę.Starej używałam wspólnie z mamą,ale nie chciałam pozbawiać jej sprzętu aż na dwa tygodnie.Tak więc,po cwaniacku uznałam,że to dobra okazja na zainwestowanie w nową.Zresztą tak czy siak,musiałybyśmy ją w końcu wymienić.Ta stara ma już chyba z 5 lat i całkiem dobrze się trzyma jak na taką staruszkę.Ma jednak kilka znaczących wad:

-szarpie włosy,wprawdzie nie jakoś mocno,ale widzę umywalkę zawaloną połamanymi i wyrwanymi włosami,gdy jej używam(to też trochę wina sztywniactwa moich włosów)
-powłoka ma kilka "dziur",to znaczy miejsc,gdzie teflon i ceramika zeszły,ukazując paskudny metal pod spodem,brr
-mam wrażenie,że pokrętło regulacji temperatury całkowicie się rozregulowało,bo nic nie daje kręcenie nim,prostownica i tak osiąga maksymalną temperaturę
-kabel już dwa razy był w naprawie,bo się zjarał i wybiło korki ;)
-nagrzewa się chyba z 15 minut ;/

Najbardziej irytuje mnie w niej fakt długiego nagrzewania.Jak zaczynam robić makijaż,to już ją muszę włączyć,żeby była gotowa,gdy skończę.Zwykle czekam na nią 15 minut,co jest straszne,kiedy się spieszę i chcę wyprostować tylko kilka pasm z przodu.

Generalnie,zostawiam ten stary model Remingtona S2002  mamie,gdy ja będę zabierać nowy model-S9500-na wyjazdy.

Nową prostownicę kupiłam na NEO24 i nie polecam tego sklepu.Zamówiłam w czwartek o 12:00 i dopiero w sobotę dostałam od nich maila,że zamówienie jest potwierdzone :/ |Baaardzo kiepski kontakt.Całe szczęście kurier był w porządku,zadzwonił zanim przyjechał.Prostownicę dostałam we wtorek.

Cena:różnie,w zależności od sklepu.Zwykle ok.200 zł,ja dorwałam ją za 140 zł.
Zakres temperatur:150-235 stopni celsjusza
Czas nagrzewania:10 sekund
Powłoka:ceramiczna,z perłami

                                                                 Approved by P. :D

Jak widać,zestaw zawiera prostownicę i śliczne opakowanie,które jest termoodporne i składa się z dwóch części-maty i zamykanego pokrowca.Można je rozdzielić,ale ja tego nie robię.Gdy te dwie części są złączone,wyglądają jak kopertówka :D Kolor ciężki do określenia,bo to połączenie złota i srebra.
                                                                     

Prostownica całkowicie podbiła moje serce,bo jest po prostu śliczna i kobieca,z powodu tych kwiatuszków :) Jest bardzo prosta w obsłudze,ma tylko 3 przyciski które ogarnie każdy.Posiada też funkcję blokady klawiszy,żeby nie zmienić przypadkiem temperatury podczas prostowania.Ja z tego nie korzystam,bo jeszcze nic przypadkiem nie kliknęłam.

Najlepsze jest to,że ona całkowicie spełnia obietnicę producenta!Nagrzewa się w kilka sekund do temperatury 150 stopni.Niecałą minutę zajmuje jej nagrzanie się maksymalnie-do 235 stopni.O gotowości do pracy informuje piknięciem-wygodny gadżet.

Prostownica sunie po włosach tak gładko,że nawet u fryzjera nie miałam nigdy takiego komfortu(chociaż u fryzjera byłam ostatnio 3 lata temu xd).Podczas prostowania wypadają mi może z 3 włosy,co jest niesamowitym sukcesem w moim przypadku.W końcu przestanę sypać do umywalki kreta co 3 tygodnie :D
Włosy są proste lub pokręcone(robię nią też fale i loki) przez cały bity dzień,nawet jeśli w powietrzu jest dużo wilgoci.Gdy pierwszy raz prostowałam nią włosy,wyszłam na dwór i natychmiast zaczęło kropić.Nie padało mocno,ale po 7 minutach drogi do domu P.,miałam je nadal proste jak druty!

Generalnie polecam tą prostownicę każdemu.Nie warto jest kupować szajsu za 50 zł,ale z drugiej strony po co wydawać 300 zł z hakiem na Babyliss,skoro Remington ma wszystko,czego człowiek może oczekiwać?

Jedyna wada dla mnie,to zbyt długi kabel-ma 3 metry ;)

                     Fale na 'dziewczynę surfera' :D
    Bardziej ścisłe loki,po lewej efekt po nowym Remingtonie,po prawej po starym :D


Do stylizacji nie używam żadnych produktów.Mam jakiś awers do pianek,lakierów i takich innych,bo nienawidzę uczucia sklejenia włosów.Już wiele razy próbowałam się przekonać do takich rzeczy,ale zawsze użyję produktu kilka razy i rzucam go w kąt.Nadal mam pełną puszkę lakieru Schwarzkopfa(osz kurde,musiałam przekopiować to słowo z neta,bo nie ogarnęłam tej pisowni xd),którą kupiłam na studniówkę.

Po za tym przy używaniu produktów do stylizacji trzeba myć włosy codziennie,a ja bym tak nie potrafiła-mam je baaardzo grube i długie,mycie ich codziennie to byłaby męczarnia dla nich i dla mnie.Żeby je wysuszyć naturalnie,muszę czekać około 6 godzin.Suszarką suszę już odsączone z wody włosy,po zdjęciu turbanu.Wtedy zajmuje mi to jakąś godzinę(oczywiście z przerwami,muszę dzielić suszenie na części,za jednym razem nie da rady).

Najczęściej noszę pofalowane prostownicą włosy,ale mam czasem takie okresy,że tylko je prostuję.Niestety gorącej temperatury używam do włosów codziennie.Nie są w najlepszym stanie,ale bardzo się staram o nie dbać,jeśli już je tak męczę.

Farbowanie?Jak widać na pierwszym zdjęciu z falami,mam duży odrost-farbuję włosy mniej więcej raz na pół roku.Właśnie w tym tygodniu nadciąga ta chwila.Tylko farbą Garnier Color Naturals Ciemny brąz.Zaraz po farbowaniu mam włosy w kolorze identycznym jak mój naturalny.Niestety z czasem farba rudzieje,z powodu używania prostownicy i muszę je znów zafarbować.Robię to dla pogłębienia mojego koloru i żeby wyeliminować ten ciepły odcień.

W następnym poście,zgodnie z obietnicą,opiszę jak pielęgnuję włosy,żeby nie były aż tak straszne :D


wtorek, 23 lipca 2013

Olejek do demakijażu Sephora+Effaclar=doskonałość oczyszczania

Już w poście dotyczącym oczyszczania cery zaznaczyłam,że nie istnieje dla mnie demakijaż bez oleju. Maluję się na tyle mocno i wyraziście, że właściwie żaden z płynów micelarnych czy mleczek nie zadowolił mnie w 100%. Najbliżej tego wyniku jest micel Bourjois, ale mimo wszystko zbyt wiele go zużywam, gdy mam tylko nim zmyć dokładnie makijaż. 250 ml w dwa tygodnie! Wprawdzie nie kosztuje on dużo, bo 14 zł, ale jeśli mam zużywać dwa opakowania na miesiąc, to już daje razem prawie 3 dychy. A za jedyne 39 zł nabyłam w Sephorze cudowną rzecz, od której jestem uzależniona, niesamowicie ułatwiła życie mnie i mojej matce(dlaczego jej,to zaraz opowiem xd). Wprawdzie Ola która była ze mną wtedy na zakupach stwierdziła, że mi się w głowie poprzewracało że kupuję olejek do demakijażu za 4 dychy, ale dobrze że starałam się ignorować jej narzekania i jednak go wzięłam ;D




Ładny, zielony(kiedyś był różowy ale zmienili wersję :( ) w sumie całkiem ładnie się prezentuje obok koszyczka z wacikami :D Pojemność to 190 ml, co zresztą widać na załączonym obrazku.

Ogólnie to mogłabym sobie kupić oliwę z oliwek w butelce o wiele większej, za którą zapłaciłabym dwa razy mniej. W biednych czasach(chlip,chlip) używałam właśnie oliwy do zmycia makijażu,jeśli zbrakło mi oliwki Babydream. Jednak problem ze wszystkimi olejami i oliwkami jest taki, że w sumie to ciężko je potem zmyć. Przynajmniej ja miałam z tym problem, oleiste substancje wyjątkowo mocno przywierają do mojej skóry ;) A przecież nie o to chodzi, żeby sobie utrudniać życie. Jest też drugi problem z tego typu produktami, który doprowadzał moją matkę do szału ;D Zresztą mnie też- kiedy musiałam zaspana latać z mleczkiem i gąbką. Oleje i oliwki zostawiały zawsze bynajmniej nie uroczy ślad na wannie.

A co robi olejek Sephory?

Po wyciśnięciu pompki produktu na rękę wygląda on standardowo tłusto.Gdy olejek łączy się z wodą, nagle zmienia konsystencję i staje się emulsją!

Do demakijażu używam dwóch pompek olejku. Masuję twarz, w szczególności moje wymalowane oczy, aż makijaż całkowicie się rozpuści, a ja wyglądam jakbym wróciła z kopalni. Później wchodzę pod prysznic, gdzie zmywam olejek wodą. Nic nie zostaje na wannie,brud znika w czeluściach kanalizacji : D

Właściwie to na tym etapie większość dziewczyn mogłaby zaniechać dalszego oczyszczania i po wyjściu spod prysznica, przemyć twarz tonikiem i nałożyć krem. Jednak nie wyobrażam sobie demakijażu bez użycia żelu do mycia twarzy. Czułabym się mimo wszystko brudna.

Gdy spłuczę olejek wodą, myję twarz kolejnym cudownym nabytkiem, używając przy tym gąbeczki Calypso.
(Swoją drogą nie wiem,co jest z moim aparatem,zawsze ustawia ostrość na to,co jest w tle xd)





Effaclar firmy La Roche Posay to osławiony żel do mycia twarzy, polecany dla cery tłustej i wrażliwej. Nie mam ani tłustej, ani wrażliwej skóry, ale ten żel jest dla mnie genialny, ponieważ jest na tyle gęsty i dokładny, że nie potrzebuję dużo, by umyć twarz. Jest przezroczysty i pachnie tak hmm aptecznie i chemicznie. Wiele osób narzeka na ten zapach, ale mnie się on podoba. Chociaż nie wiem, czy możecie się sugerować moim nosem, bo np. uwielbiam zapach benzyny, siarki z zapałek czy farby xd

W każdym razie, żel myje jak szalony, a ja zauważyłam że po miesiącu używania go, zmniejszyła się drastycznie liczba zaskórników zamkniętych na mojej twarzy(takie białe grudeczki).Wprawdzie teraz moja twarz nie wygląda najlepiej, po regularnych atakach komarów...ale wiem,że gdyby nie krwiopijcy, miałaby się świetnie : D Ponadto znacznie przyspieszył gojenie wyprysków i wybielił mi blizny!

Skład żelu nie jest wybitny i zachwycający, jednak myślę że za jego działanie odpowiada zawarty w nim cynk. Nie zawiera mydła.

Standardowe opakowanie 200 ml kosztuje w Super-pharmie 33 zł z groszami. Często można go dostać w dwupaku za około 50 zł.

Jeśli macie problematyczną cerę, radzę w niego zainwestować. To naprawdę idealny oczyszczacz, w dodatku przyczynia się do wyeliminowania przebarwień i  drobnych niedoskonałości. Wiadomo, to tylko żel,   nie stworzy cudu na naszych twarzach, ale regularnie stosowany na pewno je upiększy ;) A nie od dziś wiadomo, że rutynowe dbanie o cerę to większa część sukcesu w walce o dobry wygląd przez długie lata.

Zastanawiam się też nad wymianą gąbeczek do mycia twarzy Calypso, na szczoteczkę For Your Beauty:
http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=35694
Szczoteczka kosztuje 10,99, jest dostępna w każdym Rossmannie, a z tego co czytam, dziewczyny są zachwycone jej działaniem! Podobno wymiata zaskórniki i ogólnie robi wrażenie :D

A tak na koniec, kilka różnych zdjęć:

 Zegarek kupiony na allegro, jakością nie grzeszy, ale wyglądał tak bosko że musiałam go mieć!
(tak wiem, brudne lustro, zdarza się najlepszym xd)


Błyszczyk Lumene,rozświetlacz Technic High Lights
 Makijaż z moich urodzin.
Tak wyglądają moje rzęsy bez żadnego makijażu, po miesiącu używania serum Eveline, o którym pisałam w poprzednim poście. Wracają do swojej pierwotnej świetności, zanim zaczęłam je malować :(
Iiii rodzinka na Rogożniku! Tata i mama najwyraźniej postanowiły pokazać małym, jak wyglądają człowieki i jak wyłudzać od nich jedzenie :D

Jutro kolejny dzień wygrzewania dupska na słońcu, tym razem uderzamy na Chechło!

środa, 17 lipca 2013

"Smoky" i coś o rzęsach

Patrząc na te zdjęcia stwierdzam,że powinnam zainwestować w aparat.Koniecznie.
Nie potrafię zrobić dobrego zdjęcia makijażu.

Miałam wstawić foty już tydzień temu,ale miałam pełno zajęć i imprez w związku z moimi urodzinami.W końcu znalazłam trochę czasu ;)

Smoky w cudzysłowie,bo nie wiem czy można nazwać tak ten makijaż oczu na zdjęciach z powodu zjadania kolorów przez aparat :D Na żywo wygląda milion razy lepiej i jest ciemniejszy.

Jestem bardzo zadowolona z tej taniutkiej paletki Catrice.Jakość cieni mnie pozytywnie zdziwiła.


Na tych zdjęciach naprawdę NIEWIELE widać...ale już trudno.Przynajmniej możecie zobaczyć jaki mam świetny tusz do rzęs-kultowy Max Factor 2000 calorie, pogrubiający.Naprawdę jestem nim zachwycona,bo lubię teatralny efekt na rzęsach,żadne tam delikatne mizianie ;) Chociaż oczywiście efekt można stopniować.Ja zwykle kładę 1 warstwę,czekam aż wyschnie,dodaję drugą,a potem nawet trzecią :D
Chyba nigdy nie zamienię go na żaden inny.Wiem jednak,że na pewno nie podpasowałby osobom które mają bardzo cienkie rzęsy,bo łatwo jest nim je pokleić.Po za tym nie wszystkim odpowiadają tradycyjne szczoteczki.Ja nie lubię tych silikonowych ;)


Po za tym używam przed malowaniem odżywkę do rzęs 3 w 1 Eveline.To serum które pełni również funkcję bazy pod tusz.Nigdy mi się tak dobrze nie malowało rzęs,jak podczas używania tego produktu!Tusz sunie po rzęsach jak sanki po śniegu xd Pogrubia je znacznie i wydłuża.Właściwie to mogłabym nawet pomalować rzęsy tylko tym serum i wyjść na zewnątrz.Oczywiście po wyschnięciu-bo od razu po nałożeniu,rzęsy są białe ;)

Używam serum również wieczorem i zawsze miziam też nim brwi.Muszę powiedzieć,że moje owłosienie oka staje się coraz ładniejsze ;D.Zaczęły mi nawet wyrastać brwi w miejscu,w którym już dawno nie rosły,z powodu wieloletniego ich wyrywania.Serum kosztuje tylko 14 zł z groszami(już nie pamiętam dokładnej ceny) i jest dostępne np. w Beauty Store w Agorze,tam je kupiłam.

Złożyłam też zamówienie w sklepie internetowym Minti Shop.Postanowiłam sobie zrobić prezent na urodziny :) W piątek wieczorem zamówiłam samoopalacz w musie St.Moriz,brązer do twarzy W7 Honolulu(wychwalany pod niebiosa hit internetu) i rozświetlacz w płynie Technic High Lights.

Z brązera i rozświetlacza jestem mega zadowolona,na temat samoopalacza na razie nie mam opinii,bo użyłam go dopiero raz,wczoraj wieczorem i jeszcze nie wzięłam prysznica.Ten mus jest o kolorze sraczkowatym i wyglądałam naprawdę zabawnie jak go wczoraj nałożyłam :D Teraz widzę że kolor się trochę wchłonął i już nie przypominam brudnego dziecka,ale zobaczę co się stanie po umyciu się...

Wahałam się czy kupić sobie ten amerykański hit Xen-Tan,czy St.Moriz.Postanowiłam zacząć od tańszego.St.Moriz kosztuje zwykle od 20 do 30 zł.Jednak jeśli on mnie nie zadowoli,to kupuję Xen-Tan.

W ostatnim urodowym rachunku sumienia,doszłam do wniosku że na razie koniec z solarium.To niezdrowe i po za tym utrzymanie dobrej solaryjnej opalenizny kosztuje mnie około 200 zł miesięcznie.To ja już wolę wydać 140 zł na porządny samoopalacz,który starczy mi na 2 miesiące.Oszczędność pieniędzy i zdrowia.
Mam nadzieję że jeśli kupię Xen-Tan,to opalenizna będzie wyglądała w miarę naturalnie,a nie pomarańczowo :)

A w ogóle abstrahując od tematu urody,jestem wściekła z powodu pogody!Co to za lato,ciągle leje,mieliśmy tylko kilka słonecznych tygodni :( Bogom dzięki że jadę do Grecji,tam zaspokoję swoją potrzebę przebywania w wodzie pół dnia i leżenia na słońcu w upale :D

W dodatku nasze auto stoi u blacharza i nie odzyskamy go jeszcze przynajmniej przez tydzień :( Z powodu pogody i braku auta nawet nie wyszliśmy nigdzie w moje urodziny,ale odbiję to sobie jak tylko odbierzemy Tigrę.Sushi na Mariackiej(dawno tam nie byłam) czy naleśnikarnia?Hmm :D

A takie śliczne kwiaty dostałam od P! Mój ulubiony kolor róż.

Lecę pod prysznic.Ciekawe,jak będę wyglądać :D

EDIT:
OMG jestem mudżinem xd

niedziela, 7 lipca 2013

Catrice&Lumene

Byłam na małych zakupach z Dani, ale całe szczęście powstrzymałam się żeby nie wydać wszystkiego. W końcu muszę oszczędzać na wyjazd do Grecji :) Kupiłam paletkę cieni,błyszczyk do ust oraz słodziutki notatnik :)

Jednak potrzebowałam cieni do powiek na codzień. Nie lubię makijażu oka bez użycia chociażby jasnego cienia. Szukałam właśnie paletki która będzie miała jasny i ciemniejszy cień. Znalazłam taką w Agorze, w sklepie Beauty Store. Nie byłam pewna jej jakości, ponieważ cena była bardzo niska (20 zł), ale niewiele stracę, jeśli coś z tymi cieniami będzie nie tak. Jeszcze ich nie testowałam, dodam dzisiaj zdjęcie makijażu do tego posta troszkę później.

Paletka wygląda super, jest z porządnego i grubego plastiku z ładnymi napisami. Cieni jest również bardzo dużo, na czym mi zależy ze względu na fakt, że mam zamiar używać ich codziennie, jeśli będą dobre. Jest to zestaw do smoky eyes(mój ulubiony zresztą makijaż), który zawiera 3 cienie, kremowy eyeliner, pędzelek do cieni i do eyelinera oraz instrukcję krok po kroku jak wyczarować przydymione oczy na swoich własnych :) Paletka nazywa się Smoky Eyes Set, firmy Catrice.

 Jak widać, jestem ciekawska i już ruszałam ten eyeliner ;)



Efekt nie jest bardzo mocny na sucho, gdy nakładamy cienie na rękę bez bazy oraz bez podkładu. Jednak właśnie o to mi chodziło, ponieważ lubię nosić smoky eyes na co dzień, ale mimo wszystko ta dzienna wersja powinna być lżejsza. Nie żebym się przejmowała nakazami dotyczącymi makijażu, ale czym potem zabłysnę na imprezie jeśli odkryłam już wszystkie makijażowe karty w ciągu dnia? :D

Cienie są z delikatnym połyskiem, bez nachalnych drobinek brokatu. Nie lubię całkiem matowych cieni, ale nie cierpię też bazarowego efektu błyszczenia.

Najbardziej jestem ciekawa eyelinera, czy będzie się rozmazywał, czy będzie intensywny. Coś w niego powątpiewam, ale spróbuję go użyć. Nigdy nie miałam innego eyelinera niż klasyczny, w pisaku lub z pędzelkiem. Kremowy to całkiem nowa rzecz dla mnie.

Kupiłam również świetny błyszczyk z którego jestem MEGA zadowolona. Szukałam mazidła do ust na co dzień, który pasowałby do wszystkiego, nawilżał usta i nie był nachalny. Trafiłam w dziesiątkę. Błyszczyk uwypuklający usta fińskiej firmy Lumene ma konsystencję, która jest dokładnie taka sama jak w błyszczyku Diora Addict Lip Polish. Pozytywnie się zdziwiłam, jak to zobaczyłam, ponieważ ten Dior był moim ideałem wśród błyszczyków właśnie poprzez tą konsystencję i efekt, jaki ona daje. A oto on (na razie na ręce)


Jak widać, ma naturalny kolor który każdemu będzie pasował, tj. Satin Fudge. Nie zawiera drobinek i bardzo dobrze, bo nienawidzę momentu w którym błyszczyk znika z ust a zostają tylko wyschnięte drobinki brokatu... Jednak mimo tego, błyszczy jak szalony :D Daje efekt tafli wody na ustach. Właśnie o to mi chodziło. Ponadto ma mięciutki i zgrabny aplikator i ślicznie pachnie. Nawliża usta, jednak prawie w ogóle się nie klei.

Błyszczyk kosztował tylko 22 zł, również kupiony w Beauty Store.

W ogóle chyba zainteresuję się głębiej tą firmą Lumene. Wiem że jest bardzo popularna w krajach skandynawskich i słynie z naturalnych produktów. Skandynawskie blogerki za nią przepadają, może i ja przepadnę? Szukam jeszcze i zamierzam kupić w najbliższym czasie:
-rozświetlający korektor pod oczy
-brązer
-róż
-rozświetlacz do twarzy
-eyeliner
-kredka do brwi

Postanowiłam w końcu zainwestować w porządne kosmetyki, nie ważne ile będą kosztowały, czy dużo czy mało, byle bym była zadowolona z efektu.

Później wrzucę fotki z moim codziennym smoky eyes doprawionym ładną taflą na ustach w wykonaniu Lumene ;) A na razie lecę na śniadanko :)

środa, 3 lipca 2013

Moje pierwsze żelowe tipsy

Ze względu na pracę w której muszę mieć nienaganne paznokcie, postanowiłam pójść na łatwiznę i zrobić sobie sztuczne. Nie wyobrażam sobie malować paznokci codziennie, w momencie kiedy mam pracę na noc. Zresztą i bez takiej pracy malowałam paznokcie od zawsze prawie codziennie, ponieważ nie znoszę nawet najmniejszej niedoskonałości, a jakoś lakiery nie chcą mi się trzymać, zawsze coś w końcu odłazi.

Moja właściwie przyjaciółka, czyli po prostu mama mojego faceta :) poleciła mi swoją manicurzystkę. Z chęcią się do niej zapisałam, bo wiem że babka ma doświadczenie, co widać na rękach teściowej. Terminy ma odległe, ale to raczej dobrze świadczy-że jest oblegana. Czekałam 3 tygodnie na moje pazurki, poszłam tam wczoraj i jestem meeega zadowolona.

Marzyły mi się paznokcie które będą mi pasowały do wszystkiego, czyli w odcieniach bladego różu lub beżu. Jednak żeby nie było tak całkiem nudno, zdecydowałam się na złoty akcent którym się strasznie jaram :) Na początku chciałam mieć złote tylko końce paznokci na palcach serdecznych, jak tutaj:
(jenniferstano.blogspot.com)

Jednak manicurzystka namówiła mnie na całość i dobrze,bo tak bardziej mi się podoba. Wybrałam kształt ostrego migdałka, znudziły mi się kwadraty :)

Nie spiłowała mi płytki, jak niektóre początkujące babki robią, tylko zmatowiła, mam więc nadzieję że jak ściągnę tipsy, to nie ujrzę całkowicie zmasakrowanej własnej płytki. W sumie całe 2 godziny na fotelu były przyjemne, nic mnie nie bolało, a wręcz przeciwnie, polubiłam moment w którym ta miła pani jeździła mi frezarką po paznokciach, żeby wyciąć skórki :D Przedłużyła mi moją płytkę i zażelowała wszystko.

Zapłaciłam 50 zł. To bardzo mało jak na dobrze zrobioną robotę. Mniej niż w salonie za to samo. Wolałam wydać 50 zł na porządne pazurki niż 20 czy 30 zł u kogoś początkującego.
Mam troszkę jeszcze zmasakrowane skórki, ale to moja wina bo ciągle je obgryzam :( Jednak odkąd mam sztuczne paznokcie,nie obgryzam ich wcale. Po prostu to wszystko jest zbyt twarde i zbyt ładne, żebym się znęcała nad moimi palcami. Podwójny plus. Właściwie to nawet potrójny, bo z tymi szponami nie potrafię też grzebać sobie przy twarzy, co jej wyjdzie na dobre xd
Blady, cukierkowy róż(aparat strasznie zjadł kolory) i złoto :) Idealna jak dla mnie długość i kształt. Nic nie poradzę, kocham dłuugie paznokcie, nie obchodzi mnie moda w tej kwestii!

Tak się cieszę, że w końcu nie będę musiała ciągle malować pazurów, a one nadal będą wyglądać świetnie.

Gdyby ktoś był ciekawy, ta kobieta ma swoje małe studio w piwnicy domu w Kozłowej Górze, naprzeciwko boiska. Bardzo polecam również ze względu na miłą 'obsługę' :)